Autor Wiadomość
Jiraiya
PostWysłany: Czw 13:58, 31 Sie 2006    Temat postu:

Co do treści nie jest nudna... Ale wydaje się to pisane tak... bez emocji... Ych, nie wiem jak to dokładnie opisać... Ale pisz dalej Smile
paula17
PostWysłany: Czw 10:00, 31 Sie 2006    Temat postu: Kolejna beznadziejna część

Beznadziejne jak zawsze zresztą, ale mogło być gorzej. Mogłam bym na przykład nie umieć pisać nic a nic.
***

Kai spacerował ulicami Tokio. Nie chciał wracać do domu. Był pusty i cichy. Nie było w nim duszy ani serca. Był po prostu budynkiem jakich wiele. Nie zapewniał bezpieczeństwa czy szczęścia. Podszedł do barierki i spojrzał na rzekę. Uśmiechnął się. Lubił patrzeć jak niebieskie strugi rwą o czarne brzegi. Wpatrywał się uparcie jak płynie rzeka. Nie mógł odejść. Coś go trzymało. Instynkt podpowiadał mu żeby przyszykował się na niebezpieczeństwo.
-Walcz-powiedział za nim ostry głos. Odwrócił głowę. Przed nim stali dwaj chłopacy. Byli wysocy. Nosili czarne glany i szerokie spodnie. W rękach trzymali dyski, które zaraz odpalili na Kai'a. Chłopak nie bał się. Szybko wyciągnął z kieszeni Dranzera . Walczył. Nieznajomi okazali się silni. Kai z trudem dawał im radę. Nie chciał się poddać. Musiał się bronić. Czuł, że zaraz jego dysk przestanie wirować.
-Atakuj Wynn- krzyknął chłopak o ciemnych włosach.
-Nie, Sigel- wszyscy spojrzeli na zbliżającą się postać. Była to dość wysoka dziewczyna o dużych, ciemnych oczach i czarnych brwiach. Miała gęste, brązowo-rude włosy spięte w dziwaczny kok. Na rękach nosiła czarne rękawiczki bez palców. Jej strój składał się z ciemnej bluzy i szerokich spodni.
-Nie, Sigel- powtórzyła spokojnym głosem. Dyski trzech chłopaków przestały wirować. Mieli przerażenie w oczach.
-Feoh co ty tutaj robisz?-zapytał się Sigel.
-Obiecywałeś. Zawiodłeś mnie-rzekła cicho. Kai spojrzał na nią. Nie bała się ich.
-Feoh pozwól sobie wytłumaczyć, że...
-Hagel, nic cię nie tłumaczy. Idź.
Kai obserwował jej ruchy, jej głos był opanowany, doskonale wyćwiczony by zakryć smutek.
-Feoh błagam. Nie zostawiaj nas samych.
-Sigel dałam ci szansę, a ty jej nie wykorzystałeś. Odejdź. Hagel ty też- spojrzała na chłopaków surowym wzrokiem na chłopaków. Patrzyli na nią wzrokiem pełnym żalu, skruchy, smutku. Jednak odwrócili się i poszli.
-Sigel uwierz, że dasz radę. Sam. Idź i ...Nieważne-wydusiła z siebie dziewczyna. Spojrzała na oddających się chłopaków. Znikli już z pola widzenia. Uśmiechnęła się lekko. Jej oczy zaczęły pokazywać ból i cierpienie. To było spojrzenie kogoś kto wie co to jest życie.
-Kim oni byli? - zadał pytanie Kai.
-Nie zauważyłeś jesteś mało spostrzegawczy-głos dziewczyny nie brzmiał już spokojnie, tylko pogardliwie.
-Tak? A ty kim jesteś? Chodzisz późnym wieczorem po ulicach, jakbyś nie miała domu i rodziców- odparł zgryźliwie Kai.
-Nie każdy ma dom i szczęśliwe życie. Niektórzy muszą sami się uczyć żyć- wysyczała mu w twarz Feoh.
Kai nie wiedział co ma jej odpowiedzieć. Dziewczyna pobiegła przed siebie zostawiając Kai'a z pytaniami na które odpowiedzi nie było.
Twarz Feoh była mokra od łez. Płakała. Nie umiała nad tym zapanować. Czuła.... Nie umiała tego określić. Była to jedna z tych rzeczy k których nie mogła powiedzieć coś konkretnego. Słowa tego chłopaka zabolały ją. Nie wiedział kim ona jest. Nie znał jej rodziny, życia, lęków. Nie posiadała prawdziwego domu, w którym człowiek czuje się bezpiecznie. Musiała o wszystko walczyć, ciężko pracować. Musiała udowadniać, że jest silniejsza, zdolniejsza i mądrzejsza niż inni. Zawsze udowodniała, że nie jest gorsza niż inni. Jednak ona nie rozumiała tego. Czegoś jej brakowało. Czuła tęsknotę za tym uczuciem. Nie wiedziała, że tym czymś jest miłość.

Krytykujcie. Ośmieszam się. Pełno błędów. Treść nudna i nie przystępna. Sama nie wiem po co to publikuje. Już widzę waszą miażdżącą krytykę. Ech....
Mao
PostWysłany: Śro 10:59, 30 Sie 2006    Temat postu:

Mi się nawet podoba. Troche tak - sztywno napisane ale ok. Czekam na dalsze części.
paula17
PostWysłany: Śro 10:30, 30 Sie 2006    Temat postu: Zrozumcie...

W życiu zdarzają się rzeczy, których nie zrozumiemy, bo nie jest to wpisane w nasze istnienie. Jednak te ulotne chwile będą trwać przy nas do ostatniego oddechu. Spotkamy osoby, które żyć nie powinny, bo nie mają szans na przetrwanie w dzisiejszej dżungli. Ale żyją i są silniejsze od nas. Spotkamy różnych dziwaków i odmieńców. Nauczymy się co to jest życie i cierpienie. Los będzie naszym nauczycielem. Tłumaczyć będzie nam jak żyć, jak postępować by nie żałować. Czas minie, a los wciąż przy naszym boku będzie czuwał.
***
Opowiadanie, które przedstawiam z nudów będzie zarysem mojej starej rozprawy filozoficznej. Bohaterami są bladebreakersi w drugiej serii. Nie oglądałam polskiej wersji, mam tylko zarys. Będę kombinować jak tu napisać arcydzieło. Owszem będzie to denne, beznadziejne i żałosne, ale szczęścia szukać każdy może. Co do błędów, to się pewnie roi, ale cóż zrobić.
No to trzymajmy kapelusze, bo jak mawia Vonnegut możemy wylądować o mile stąd.
***

Zapadła noc. Na ulicy nie było ludzi, śmiechu i krzyku. Tak, Kai Hiwatari nienawidził hałasu. Kochał spokój i harmonię. Nie cierpiał rozwrzeszczanej bandy bachorów, którzy nazywają się jego byłą drużyną, mimo to tęsknił za tymi chwilami. Po mistrzostwach w Rosji drużyna rozpadła sie. Nikt nie powiedział, że chce by bladebreakersi istnieli. On sam chciał by znów słyszeć hałas, krzyk i widzieć jedzącego Tysona. Mieszkał z dziadkiem, w Tokio. Nienawidził go. Musiał chodzić do snobistycznej, głupiej szkoły. Ubierać się w idiotyczny mundurek i zmyć niebieskie paski z twarzy.
Trenował sam. Musiał być coraz silniejszy.
***
Max wyjechał do USA, do swojej matki. Tęsknił za drużyną, ale bladebreakersi się rozpadli. I nic tego nie zmieni. Pomagał w laboratorium w tajnym eksperymencie rządowym. Jego matka była dyrektorem tego przedsięwzięcia. On sam nie miał wyboru. Po mistrzostwach wyjechał do USA. Z ojcem nie chciał zostać, może dlatego, że nie chciał spotkać swoich przyjaciół. A może dlatego wyjechał, bo mama go poprosiła by odpoczął.
***
Rei Kon wyjechał do swojej dziewczyny, do Chin. Tam trenował ze swoją byłą drużyną White Tigers. Niby wszystko było dobrze, ale chciał odejść, bo jego miejsce było w bladebreakersach. Żałował, że przystał na propozycję Mariah, ale czasu już nie zwróci. Trzeba się zmierzyć z tym co będzie, a nie rozpamiętywać przeszłość. Trenowali ciężko, bo chcieli wystartować w mistrzostwach. Rei się zastanawiał czy Tyson wystąpi...
***
Kenny i Tyson chodzili razem do szkoły w Tokio. Do jednej klasy. Pracowali nad nową techniką walki. Jakoś im to nie wychodzili. Mieli zapał, ale czegoś brakowało. Raczej kogoś. Nieraz Tyson pomyślał, że może Bladebreakersi znów będą razem i wspólnie będą pracować nad nowymi technikami i lepszą obroną. Może kiedyś znów się spotkają....
***
Krótkie ,wiem. Następna część będzie szybko....
Poziom niski, ale jak pisałam szukać szczęścia każdy może, a to dopiero początek.
[/b]

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group