Autor Wiadomość
Jiraiya
PostWysłany: Pią 22:37, 08 Wrz 2006    Temat postu:

To szukaj, szukaj
Dirae
PostWysłany: Pią 22:34, 08 Wrz 2006    Temat postu:

Co do szczerości tamtych komentarzy, to ja nie mam wątpliwości. Tylko niektórych trzeba czasem metaforycznie kopnąć, aby to, co napiszą na gg lub powiedzą wprost (bądź przez telefon) przelali w posta Razz

Co do ficów do FMA, to mam jeszcze jeden, ale już w zupełnie innym nastroju niż ten. Nie mam ręki do komedii, a to tutaj jest dziełem przypadku. Jak znajdę plik z tamtym drugim, to mogę wrzucić.
Mao
PostWysłany: Pią 13:37, 08 Wrz 2006    Temat postu:

No bardzo szczerze, jak masz więcej ficków z FMA to dawaj daaaaawaj *_*
Jiraiya
PostWysłany: Śro 18:00, 06 Wrz 2006    Temat postu:

Hmmm... A tu skomentowały tylko dwie osoby... Ale przynajmniej z własnej woli i szczerze Smile
Dirae
PostWysłany: Pon 20:38, 04 Wrz 2006    Temat postu:

Było na jeszcze jednym forum,. W sumie nadal tam jest, z całymi czterema komentarzami, z których dwa zqostały wysępione, jeden wysepiony tak tylko trochę, a o jednego w ogóle nie sępiłam xD
Jiraiya
PostWysłany: Pon 20:37, 04 Wrz 2006    Temat postu:

Też jestem skłonna uznać to za zaszczyt Smile

A Alfons.... Śmieszniej wyglonda niż Alphonse xDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
Mao
PostWysłany: Pon 17:43, 04 Wrz 2006    Temat postu:

Cytat:
Rzecz powstała głównie w autobusie


Ciekawe co jeszcze nie powstało w autobusie >3


Cytat:

- Łajza! – odciął się Pułkownik przykładając dłoń do potylicy.


Oj Taisa coś chyba nie w humorze panie pułkowniku X3

Cytat:
- Edward, spokój – powiedziała lodowato Hawkeye.


Nie kontrolowane skojarzenie - "Edward siad!"

Cytat:
Sekundę później rozległ się nieco metaliczny dźwięk i syk bólu Pułkownika - miał on, bowiem pecha trafić prosto w metalową protezę Eda.


Oj Edoado kun nie ładnie nie ładnie

Cytat:


- Pełno Metalowy!!! – wrzasnął Pułkownik ruszając w pogoń.


Hagane nooooo pięknie po prostu pięknie XD.

Cytat:

A gdzie się podział Alfons? Chyba u cioteczki Pinako i Winry.


Nie jakiś Alfons tylko Alphonse albo Aru, albo Al nie no ja nie znosze jak go nazywają... Alfons XD.


GENIALNA JESTEEEEEŚ *_*. Takie fajne mini opowiadanie *_*, publikowane jeszcze najakimś forum? Bo jak nie uznam że zestąpił zaszczyt na Fanzin i że tu jest takie coś pieknego XD
Jiraiya
PostWysłany: Sob 21:27, 02 Wrz 2006    Temat postu:

Jak bym miała czas to mogłabym narysić... ale juzsie szkoła zaczyna... Ych...
Dirae
PostWysłany: Sob 21:07, 02 Wrz 2006    Temat postu:

Być może, ale Dirae mieć lewwe rączki do rysowania i się zmainy tego w kolmiks nie podejmie Razz
Jiraiya
PostWysłany: Sob 12:53, 02 Wrz 2006    Temat postu:

Hy hy hy.... takie króciutkie ale fajne ^^"
Z nutką humoru, a to wlaśnie lubię Razz

Aczkolwiek.... wydaje mi się, że fajnie by sieto prezentowało w postaci krótkiego komiksu Smile
Ale to tylko taka moja sugestia. Razz
Dirae
PostWysłany: Sob 12:42, 02 Wrz 2006    Temat postu: [FMA] Rękawiczki

No dobrze, żeby nie było, że nikt nie pisze, to wrzucę mój para grafomański wyczyn sprzed jakiegoś roku. Rzecz powstała głównie w autobusie - nie ma to jak miejskie korki...

R Ę K A W I C Z K I

- Pełno Metalowy!!!
Złowrogi wrzask przetoczył się przez budynek i zdołał wystraszyć wielu Bogu ducha winnych żołnierzy nim dotarł do swojego adresata. Edward podniósł nieco zmęczony wzrok ponad czytaną właśnie książkę i niepewnie spojrzał na ciężkie drewniane drzwi biblioteki. Przez myśl przeszło mu, że Pułkownikowi puszczenie ich z dymem nie zajęłoby pewnikiem więcej, jak kilka sekund, gdyby tylko się wkurzył. Blondyn westchnął, aż włosy opadły mu na twarz.
- Gdzie się schowałeś kurduplu!!!
Rozległ się kolejny wrzask, stawiający dalszą egzystencję drzwi pod dużym znakiem zapytania.
- Nie nazywaj mnie „kurduplem”!!! – ryknął Edward rzucając książkę na piętrzącą się na podłodze stertę tych już przeczytanych i wypadł na korytarz z chęcią mordu błyskającą w złotych oczach.
Pułkownik pędził przez budynek, a kto przypadkiem znalazł się na jego drodze, czym prędzej uciekał lub też zostawał wgnieciony przez niego w ścianę. Widok ten był z goła niecodzienny.
- Niech ja cię dorwę!!! – wrzasnęli obaj równocześnie i w tym samym momencie, w nader artystyczny sposób, na siebie wpadli.
- Pokraka! – warknął Ed rozcierając lewy nadgarstek.
- Łajza! – odciął się Pułkownik przykładając dłoń do potylicy.
- Zapalniczka! – ciągnął Ed przechodząc do ataku, pomiędzy rękawiczką na prawej dłoni a rękawem czarnej bluzy błysnęła złowrogo stal.
- Konserwa! – syknął Mustang szykując się do ewentualnego uniku.
- Zamknijcie się! – przerwała im Hawkeye, przekrzykując ich obu.
W odciąganiu od siebie skaczących sobie do oczu alchemików wydatnie pomagał jej Hughes.
- O co tu do diabła chodzi? - zapytała stanowczo.
- Nazwał mnie kurduplem! – wrzasnął Ed, za wszelką cenę starając się wyrwać Hughesowi, który trzymał go kilkanaście centymetrów nad ziemią.
Wymowne westchnięcie rozległo się wszędzie, dokąd docierały wrzaski Elrica.
- Normalka – stwierdził Hughes nie puszczając Eda.
Hawkeye przeniosła spojrzenie na Mustanga, oczekując jego odpowiedzi, nie było, bowiem wątpliwości, że tym razem to on wywołał całe zamieszanie.
- Gdzie są moje rękawiczki Pełno Metalowy?! – syknął.
Edward przestał się wyrywać i z diabelskim uśmieszkiem na ustach spojrzał na Pułkownika, który doprowadziwszy do porządku swój strój stał z dłońmi w kieszeniach nieco znoszonej bladoniebieskiej marynarki od munduru i wbijał spojrzenie swoich malutkich czarnych oczu w Elrica.
- Czy to oznacza to, co myślę – zapytał Ed z udawaną słodyczą w głosie.
Hawkeye, Hughes i Elric spojrzeli po sobie wymownie, a Mustang cofnął się odrobinę, przeczuwając, że to się może jednak za dobrze nie skończyć.
- Czyli gdybym ci chciał teraz nakłaść po gębie, - ciągnął - to nie mógłbyś zacząć we mnie celować płomieniami, że byłbyś bezbronny?
Perspektywa była cudowna i Ed ponowił próbę wyrwania się z uścisku podpułkownika.
- Puść mnie - syknął spoglądając na niego kątem zmrużonych oczu.
Major głośno przełknął ślinę.
- Puść pókim miły – dodał Ed uśmiechając się jadowicie. Wciąż miał możliwość złożenia rąk i transfigurowania chociażby prawej z nich.
- Najpierw powiedz gdzie są moje rękawiczki! – wrzasnął Mustang. – A potem możesz zrobić z Hughesem, co ci się żywnie podoba – dodał ciszej.
- Ej – powiedział z wyrzutem podpułkownik. – To nie fer Roy.
– Przynajmniej nie będzie nas katował zdjęciami Elysi – dokończył niemal szeptem Pułkownik.
- Nie podoba mi się moja córeczka!?!? – Hughes nagle puścił Eda i zamierzył się pięścią na Mustanga.
- To bolało - jęknął Edward wstając z podłogi.
Tymczasem wrzaski majora i Pułkownika niosły się przez cały budynek, dopóki w końcu nie ucięły ich trzy głośne wystrzały. Mustang i Hughes zamarli na moment poczym powoli obrócili twarze w stronę Hawkeye. Z lufy jej pistoletu wciąż unosiła się smużka szarego dymu.
- A teraz udamy się do biura i tam kulturalnie porozmawiamy. I nie będziemy wrzeszczeć i wydłubywać sobie oczu – powiedziała spokojnym głosem. – Zrozumiano!?!! Edward?
Chłopak skinął głową, ale usta wciąż miał zaciśnięte, a w oczach wyraźnie było widać chęć dania komuś w pysk i najlepiej by tym kimś okazał się być Alchemik Ognia.
- Roy?
Pułkownik skinął głową nie odrywając wściekłego spojrzenia od Elirica.
- Maes?
Podpułkownik również skinął głową, nie zamierzał rezygnować z bezpośredniego dowiedzenia się, co wyprowadziło Roya Mustanga z równowagi.


Usiedli przy kwadratowym stole, każde po jednej jego stronie. Pod ścianą stali Farman, Fury, Havoc, również ciekawi, o co tak właściwie Pułkownikowi chodzi. Pomiędzy ich nogami przebiegał Black Hayate raz po raz poszczekując.
- No to teraz słuchamy Pułkowniku.
- Mów Elric, gdzie są moje rękawiczki – warknął, niezupełnie odpowiadając na pytanie Rizy.
- A skąd ja, mam to wiedzieć. To twoje rękawiczki – fuknął Ed składając demonstracyjnie ręce na piersi i spoglądając w bliżej nieokreślony punkt na ścianie.
- Pułkowniku – upomniała Mustanga Riza.
- Zawsze, jeśli nie mam ich na dłoniach, mam je w kieszeni marynarki. Teraz ich tam nie ma, ktoś mi je ukradł...
- Ale dlaczego od razu to musiałem być ja! – wciął mu się Ed.
- Edward, spokój – powiedziała lodowato Hawkeye.
Chłopak naburmuszył się.
- Kto inny miałby interes w skradzeniu mi ich, jak nie on – dodał Pułkownik.
- Tyaaa – poniekąd przytaknął podpułkownik. Faktycznie Edward Elric w tej sytuacji nasuwał się wręcz automatycznie. Jego ciągłe sprzeczki z Mustangiem i chęć porachowania mu kości, dawały dostateczny powód.
- Ed? – Riza spojrzała na niego pytająco.
- To nie ja – zarzekł się. – Po co miałbym to robić. Przywalić mu to jedno, ale w takiej nierównej grze, to by nie było jednak to samo – powiedział rozkładając wymownie ręce.
Pułkownik dyszał ciężko.
- To kto, jeśli nie ty!? – zerwał się z krzesła i zamierzył na Elrica.
Ten w ostatniej chwili zdążył zasłonić głowę ręką. Sekundę później rozległ się nieco metaliczny dźwięk i syk bólu Pułkownika - miał on, bowiem pecha trafić prosto w metalową protezę Eda. Blondyn wyszczerzył się uroczo, jakby chciał tym powiedzieć „pokarało cię i dobrze ci tak”
- Spokój! – krzyknęła Riza. – Może po prostu gdzieś je zostawiłeś – zwróciła się do Pułkownika.
- Mówiłem już, że jak nie mam ich na dłoniach, to mam je w kieszeni i nigdy nie wyjmuję i nie odkładam byle gdzie.
- Ale może się gdzieś jednak spieszyłeś i mimo wszystko je wyjąłeś – zasugerował Hughes. – Nie byłoby za dobrze gdyby one wpadły w ręce jakiegoś alchemika – dodał o wiele poważniejszym głosem i spojrzał na Mustanga ponad okularami.
- Nie wyjąłem ich. Nie zostawiłem. W przeciwieństwie do ciebie, mam wszystko uporządkowane.
- Zwykłemu kieszonkowcowi byś się chyba nie dał podejść, co? – zapytał Ed opierając brodę na splecionych ze sobą dłoniach.
- Oczywiście! – żachnął się Mustang. – Jeszcze czego?
- To skoro sam ich nigdzie nie zostawiłeś, nie dałbyś się podejść zwykłemu kieszonkowcowi i nie Ed to zrobił, to kto? – zapytała Riza. – Jakieś pomysły.
W tej samej chwili rozległo się nieśmiałe pukanie do drzwi.
- Proszę – powiedziała głośno Hawkeye.
W drzwiach pojawił się średniego wzrostu chłopak – czyli i tak wyższy od Edwarda – w koszulce z logiem okolicznej pralni i reklamówką w dłoni.
- Prze... Przepraszam – powiedział niepewnie. – Ja przyniosłem rzeczy pana Pułkownika z pralni – wyrzucił z siebie na jednym oddechu i wyciągnął przed siebie dłoń z reklamówką.
Mustang sztywnym krokiem podszedł do niego i zabrał mu ją, z kieszeni wyjął kilka monet i zapłacił.
Edwardowi nagle zaświtała dość dziwna, a jednak całkiem sensowna myśl. Odruchowo zaczął cicho chichotać.
- Co takiego pułkowniku dałeś do prania? – zapytał z wredną ciekawością.
- Marynarkę, to chyba jasne. Inaczej nie miałbym dziś na sobie tej starej.
Hawkeye, Hughes i pozostali spojrzeli na niego podejrzliwie, a Ed już turlał się ze śmiechu po podłodze.
- Roy, tę marynarkę, z której kieszeni nie wyjmujesz byle gdzie rękawiczek? – zapytał Maes uśmiechając się.
- Eee...
- Pułkowniku – westchnęła Riza z politowaniem.
Edward z trudem usiadł na podłodze i spojrzał na Mustanga.
- Pewnie ci je nawet wyprasowali – powiedział szczerząc się. – I dodali jakiegoś aromatycznego płynu do płukania – dodał. – To jak od dzisiaj będą pachnieć twoje płomienie? Fiołkami? Czy może wanilią? – Nie mógł się powstrzymać.
Pułkownik ściskał w dłoni swoje rękawiczki i powoli osiągał temperaturę wrzenia. Ed powoli zbliżał się ku drzwiom, by mieć w razie, czego drogę ucieczki.
I szybko ją wykorzystał...
- Pełno Metalowy!!! – wrzasnął Pułkownik ruszając w pogoń.

K o n i e c ! ! !

Tak, to jest/był łan szut.

I proszę się nie martwić. Mustang nie dogonił Edwarda. Nie zmieścił się w przejście, którym uciekał blondyn.

I wszyscy żyli długo i szczęśliwie.

A gdzie się podział Alfons? Chyba u cioteczki Pinako i Winry.

Dziękuję za uwagę.

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group